Opinie |

Łukasz Orbitowski | „Kajko i Kokosz” nie żyją08.06.2021

ilustracja: flacoux

Ze zmiennym szczęściem wychowuję dwóch synów. Mowa o młodszych nastolatkach. Nadaję się do tego jak gwóźdź do gry na oboju. Jak sądzę, większość rodziców może powiedzieć o sobie to samo.

Wychowanie rozumiem jako podsuwanie wzorców. Swoim własnym zachowaniem pokazuję właściwy stosunek do pracy, zabawy, drugiego człowieka. Biedne te moje dzieci swoją drogą. 

Jakiś czas temu, jeszcze przed pandemią, spotkałem na mieście popularnego autora książek fantastycznych. Dało się go poznać po skarpetkach do sandałów i brodzie zamieszkanej przez wróble. Ciągnął ze sobą synka, na oko dziesięcioletniego. Chłopiec, nie pytany, sam z siebie wyrecytował co ważniejsze fakty z twórczości ojca: imiona bohaterów pierwszoplanowych, kluczowe rozwiązania fabularne. Wyrzucał je z siebie wbite na blachę. Zapragnąłem pochwycić tego malca i pobiec z nim, jakbym wynosił go z płonącego budynku.

 

Moje dzieci nie przeczytały żadnej książki, którą napisałem i w gruncie rzeczy mam nadzieję, że nigdy tego nie zrobią. Dowiedzieliby się, jak porąbany jest ich stary. Wystarczy już, że mama czyta.

Komiksem mojego dzieciństwa jest Kajko i Kokosz. Każdy odcinek znam równie dobrze, co ten chłopiec twórczość tatusia. Mógłbym wam przytoczyć całe Skarby Mirmiła, pasek po pasku, z zamkniętymi oczami. Niektóre sceny – jak ta, gdy nasi woje uczą smoka Milusia fruwać – mam za esencję życia i jego natury.

Postanowiłem przekonać dzieci do swojej pasji. Wydawało mi się, że podczas lektury przeżyją mniej więcej to, co ja przeżyłem. Kupiłem kilka najlepszych moim zdaniem odcinków i wręczyłem chłopcom. Równie dobrze mógłbym ofiarować im miskę kaszy albo parę skarpetek. Dzieci przeczytały kawałek i odrzuciły ze wstrętem. Wstręt to zresztą za łagodne słowo. 

Zwłaszcza młodszy nienawidzi twórczości Janusza Christy z zapałem właściwym wyłącznie nastolatkom. Rozmawiamy dużo o grach i filmach. Gdy Alanowi coś wyjątkowo się nie spodoba, mówi „To jest tak złe jak «Kajko i Kokosz»”.

Parę miesięcy temu Netflix wypuścił serial o tych bohaterach, skądinąd fatalny, nieudolnie animowany. Kreska, humor i odniesienia do współczesności, tak charakterystyczne dla Christy, zostały zastąpione katalogiem znajomych żartów, powtarzanych w nieskończoność. Ile można usłyszeć „na plasterki!”?

Dzieci mają inne przygody, innych bohaterów. Dla mnie ważne jest, aby w ogóle czytały komiksy, bo to piękna sprawa. Na zakochanie w książkach już nie liczę.

Moi równolatkowie byli zachwyceni. Niektórzy w swoich wpisach przekonywali się na siłę, że serial jest dobry. W jakiś sposób to rozumiem – w końcu chodzi o komiks formacyjny dla mojego pokolenia, ważne przeżycie z dzieciństwa, powrót do utraconej młodości. Wielu cieszyło się na przygodę z serialem w rodzinnym gronie i wspólne oglądanie razem z dziećmi. No gdzie? Kajko i Kokosz jest ramotą mającą znaczenie dla nas, gości po czterdziestce, który wciąż roją sobie, że są młodzi duchem.

Dzieci mają inne przygody, innych bohaterów. Dla mnie ważne jest, aby w ogóle czytały komiksy, bo to piękna sprawa. Na zakochanie w książkach już nie liczę.

Podam inny przykład. Każdy, kto mnie zna, wie, że jestem nieco postrzelony na punkcie muzyki metalowej. Mamy w domu mnóstwo płyt, koszulek, hałas leci z głośników. Przychodzą inni metale. Nakręciliśmy nawet teledysk z udziałem moich synów. Dzieci zobaczyły, że tatuś ma dziwnego pierdolca. Nie wiem, czy to dobrze.


W którymś momencie starszy syn zaczął interesować się tą muzyką. Słuchał Iron Maiden i Venom, domagał się naszywek i koszulek. Czułem się z tym dziwnie. Cieszyłem się i martwiłem jednocześnie. Chciałem, aby podążał własną drogą i prowadził osobiste poszukiwania w pięknym świecie kultury. W którymś momencie przestawił się na hip-hop. Puszcza mi kawałki młodych wykonawców i czeka, co powiem. Cieszę się, że natrafił na coś swojego, z czym może się identyfikować. Pyta, czy może słuchać piosenek z brzydkimi słowami. Pewnie, że może. Wulgaryzmy są częścią literatury. Tekstu kawałka również.

Nie chcę, aby dzieci żyły moim życiem, podbierały mi zainteresowania i fascynacje. Na przykładzie metalu dzieci zobaczyły, że dorosły, odpowiedzialny i poważny człowiek (tak o sobie lubię myśleć) może zachować coś tak potrzebnego jak pasja.

To samo ze sportem. Całe życie podnoszę ciężary. Nie jest to aktywność zalecana dzieciom. Zachęcałem do uprawiania sportu jako takiego i każdy z chłopców znalazł coś, co lubi. Sport jest jak mycie zębów. Powinien być częścią naszej codzienności. 

Nie chcę, aby dzieci żyły moim życiem, podbierały mi zainteresowania i fascynacje. Na przykładzie metalu dzieci zobaczyły, że dorosły, odpowiedzialny i poważny człowiek (tak o sobie lubię myśleć) może zachować coś tak potrzebnego jak pasja. Pierdolec. Zajob. Coś, co pozwala ocalić swoje własne, wewnętrzne dziecko, bez uciekania od życia i wyzwań, które ono niesie. 

 

Podobnie jest z tym cholernym Kajkiem i Kokoszem. To komiks, który święcił triumfy w czasach Polski Ludowej, kiedy mało kto rysował takie rzeczy. Zestarzał się, nie wytrzymał konkurencji, mówi niedzisiejszym językiem. Tak jest i tego nie zmienimy, przy całym szacunku dla dorobku Christy. Nasze fascynacje nigdy nie będą fascynacjami naszych dzieci. Trzeba się z tym pogodzić.

Obserwuję fascynację synów światem youtuberów i grami online. Nic z tego nie rozumiem. Jedno z drugim wydaje mi się nonsensowne. Ale powoli godzę się z myślą, że nie mam tutaj nic do gadania. To ich nowa rzeczywistość. Niech w niej żyją. Mogę zrobić tylko jedno – dać poczucie bezpieczeństwa i akceptacji, wolność od lęku. To bardzo trudne zadanie.

A świat Kajka i Kokosza, metalu i innych pięknych bzdur musi umrzeć wraz ze mną.

000 Reakcji

Pisarz. Autor siedmiu powieści, m.in. „Inna dusza”, „Exodus”, „Tracę ciepło”. W roku 2016 otrzymał Paszport Polityki. Dwukrotnie nominowany do nagrody Nike, raz do nagrody Miasta Gdynia. Na antenie TV Kultura prowadzi program „Dezerterzy”. Wiecznie w podróży, gubi się między miastami. Przez przyjaciół zwany Potworem. (fot.Aga Krysiuk)

zobacz także

zobacz playlisty