Tragedie, kobiety, wyrwa w sercu, bycie tu i teraz. Sion Sono opowiada o swoich filmach 26.05.2021
Znany ze swojej bezkompromisowości i licznych prowokacji japoński reżyser jest bohaterem wirtualnej retrospektywy na platformie VOD Pięć Smaków w Domu.
W tym tygodniu prezentowaliśmy już na łamach Papaya.Rocks pięć powodów, dla których warto zapoznać się bliżej z eklektyczną, niejednoznaczną twórczością Siona Sono. Japończyk mający na koncie kilkadziesiąt filmów fabularnych konsekwentnie wymyka się wszelkim próbom zaszufladkowania. Jego portfolio zawiera komedie, horrory, thrillery, ale i dzieła stworzone na podstawie klasycznych mang albo czarno-białe sci-fi. Choć mocno różnią się od siebie, ich wspólnym mianownikiem pozostaje szeroko rozumiana transgresja. Reżysera szczególnie interesuje przekraczanie formalnych i fabularnych granic, a także kwestionowanie uniwersalnych schematów rządzących społeczeństwem.
Polska publiczność miała okazję zobaczyć filmy Sono przede wszystkim na niszowych festiwalach i przeglądach. Przeważająca większość z nich nie doczekała się niestety szerszej dystrybucji. Ci, którzy nie znali dotąd Miłości obnażonej i Klubu samobójców, mogą jednak nadrobić zaległości dzięki wirtualnej retrospektywie Japończyka organizowanej przez platformę VOD Pięć Smaków w Domu. Start cyklu, który potrwa do 7 lipca, skłonił nas do przypomnienia najważniejszych dzieł reżysera, a także do rozmowy z Sono o najważniejszych wątkach obecnych w jego ośmiu filmach dostępnych w serwisie. Z jego odpowiedzi wyłania się obraz artysty poszukującego, ale stale wiedzącego, co chce osiągnąć.
Miłość obnażona (2008)
Blisko czterogodzinna, intertekstualna podróż przez najbardziej nieoczywiste peryferie miłości, namiętności, pożądania i religii. Historia licealisty Yu, który mimo uwikłania w konwenanse wiary próbuje znaleźć idealną dziewczynę, skrzy od rozmaitych nawiązań popkulturowych, a zarazem jest barwną dekonstrukcją gatunkowych klisz. Film został wyróżniony nagrodą FIPRESCI na Berlinale, a Jaime Grijalba, dziennikarz „Brooklyn Magazine", nazwał go „najbardziej wybuchowym dziełem japońskiej kinematografii”.
Wielu krytyków określa ten film mianem jednej z najwybitniejszych japońskich produkcji XXI wieku. Co jest dla pana wyróżnikiem kinowego arcydzieła?
Sion Sono: Arcydziełem jest dla mnie film, który pomimo upływu lat nie stracił swojej wartości.
Klub samobójców (2002)
54 tokijskie nastolatki popełniają zbiorowe samobójstwo, wpadając pod kolejkę na jednej ze stacji metra. Tragiczne zdarzenie rozpoczyna śledztwo dotyczące tego, dlaczego młodzi ludzie targają się na swoje życie. Kryminalna zagadka staje się punktem wyjścia do refleksji nad kondycją psychiczną współczesnego społeczeństwa. Sono trafnie zauważa, że pod fasadą powszechnego sukcesu i dobrobytu kryją się nierzadko poważniejsze problemy.
Pierwsza scena filmu, zbiorowe samobójstwo uczennic w tokijskim metrze, robi ogromne wrażenie. Jak właściwie ukazać śmierć w kinie?
Sion Sono: To, co mnie fascynuje w śmierci, to jej nagłość; interesuje mnie to, w jaki sposób przeraża ona nieprzewidywalnością i absurdalnością. Te trzy elementy są dla mnie ważne także w trakcie kręcenia filmu, dlatego zależy mi na tym, by ta groza była widoczna, by się odznaczała.
Himizu (2011)
Oparte na popularnej mandze Minoru Furuyi Himizu można odczytywać na różne sposoby. Z jednej strony to historia o trudnym dorastaniu, które uosabia czternastoletni Yuichi – syn właściciela zaniedbanej wypożyczalni łódek mierzącego się z konsekwencjami ogromnego trzęsienia ziemi. Z drugiej – opowieść poświęcona determinizmowi i próbie ucieczki od swojego przeznaczenia, z jeszcze innej: buntu wobec zaistniałej rzeczywistości. Warto zwrócić tu uwagę na aktorskie role młodych Shōty Sometaniego i Fumi Nikaido.
Scenariusz do Himizu napisał pan dwa razy: przed i po trzęsieniu w regionie Tōhoku. Czy kino jest dla pana formą reagowania na zmieniającą się rzeczywistość?
Sion Sono: Tak było w tamtym momencie. Teraz staram się iść dalej, krok po kroku, utrzymując dystans od rzeczywistości. Prawdopodobnie wtedy tsunami i katastrofa jądrowa pozostawiły w moim sercu wyrwę.
Zły film (1995/2013)
Sono zrealizował zdjęcia do Złego filmu w 1995 roku, łącząc siły z grupą eksperymentalnych artystów ze swojej okolicy. Niestety, nie wystarczyło mu wtedy środków na postprodukcję, dlatego powrócił do projektu kilkanaście lat później. Mimo tego produkcja zupełnie się nie zestarzała, pozostając całkowicie osobną impresją dotyczącą spolaryzowanego życia społecznego w Tokio. W jego wizji przez ulice metropolii przetaczają się gangi prowokatorów – ludzi, dla których jakakolwiek poprawność jest czymś obcym.
Większość aktorów, którzy wystąpili w produkcji, to członkowie performerskiego kolektywu Tokyo GAGAGA. Co dla Pana – z perspektywy reżysera – jest najważniejsze w pracy aktorskiej?
Sion Sono: Silne poczucie obecności „tu i teraz”. Bardziej od tego, czy ktoś potrafi dobrze odgrywać swoje role, liczy się dla mnie to, żeby aktor był w stanie opowiedzieć historię danej jednostki wyrazem twarzy, całościową postawą, nastawieniem. Gdy udaje się wyłapać z tego emocje. To jest ważne.
Gwiazda szeptów (2015)
W czarno-białym sci-fi, które zostało zrealizowane w prefekturze Fukushima naznaczonej przez ogromne trzęsienie ziemi, Sono udowadnia, że nieobce są mu wątki orbitujące wokół liryzmu i subtelności. Główną bohaterką Gwiazdy szeptów jest Yoko Suzuki, kurierka-android, która dostarcza paczki w przestrzeni pozaziemskiej. Scenariusz, który Japończyk napisał jeszcze jako student, stanowi emanację tego, że w kinie mniej niekiedy znaczy więcej.
Gwiazda szeptów to film science-fiction. Co było najbardziej ekscytujące w sięgnięciu po tę konwencję?
Sion Sono: Tworzenie statku kosmicznego, którego konstrukcja nie miałaby racji bytu w rzeczywistym świecie. Tym sposobem chciałem odtworzyć pewną romantyczność i przestrzeń dla fantazji, które są ważnymi elementami gatunku sci-fi. Wydaje mi się, że obecnie w tym rodzaju kina dominuje zbyt silne przywiązywanie uwagi do realizmu, przez co filmom zwyczajnie brakuje poetyckości.
Zimna ryba (2010)
Nobuyuki Shamoto jest cichym, wycofanym właścicielem sklepu zoologicznego, w którym sprzedaje tropikalne rybki. Pełną marazmu codzienność przełamują jednak problemy z dorastającą córką unikającą zaprzyjaźnienia się z jego nową, młodą żoną. Niespodziewaną woltę w życiu protagonisty przynosi spotkanie z przedsiębiorcą Muratą, którego nadmierna serdeczność okazuje się coraz bardziej podejrzana. Sion Sono zestawia w Zimnej rybie nieoczywistą ścieżkę dźwiękową, szczyptę groteskowego humoru i elementy horroru gore, opowiadając – już nie po raz pierwszy – o przywarach japońskiej klasy średniej.
Zimną rybę traktuję jak dość ponurą diagnozę psychiczną współczesnego społeczeństwa. W jakim miejscu jako ludzkość stoimy według pana teraz?
Sion Sono: Środowisko, które nas otacza, to w którym żyjemy, stopniowo niszczeje przez drastyczne zanieczyszczanie klimatu, wojny, czy nawet dysfunkcje rodzin. Wciąż pozostaję pesymistą co do przyszłości, ale bez zmian zwyczajnie nie damy rady.
Miłosne piekło (2011)
Sion Sono w swoich filmach wielokrotnie przyglądał się szeroko rozumianej emancypacji kobiet. Szczególnie interesuje go to, jak dążą do uzyskania własnej podmiotowości albo odkrywają swoją cielesność. Dobrą wizytówką tego jest Miłosne piekło – historia bohaterki będącej przykładną żoną zanurzoną w wirze obowiązków domowych. Gdy z nudów trafia na casting fotograficzny, odkrywa w sobie coś, czego wcześniej nie znała.
Miłosne piekło zawiera wiele intertekstualnych nawiązań – na przykład do Zamku Franza Kafki. Jakie inne lektury znacząco wpłynęły na pana twórczość?
Sion Sono: Tytuł Miłosne piekło nawiązuje do powieści de Sade'a, Zbrodnie miłości. To zresztą mój ulubiony pisarz. W młodości zaczytywałem się też w Jeanie Genecie, Henrym Millerze i Fiodorze Dostojewskim. Ten film co prawda został oparty na prawdziwych wydarzeniach, ale mam wrażenie, że gdy dogłębnie analizuję tajemnicę morderstwa tej kobiety, dostrzegam w tej historii jej serce, to spoglądam tak naprawdę w ten rodzaj ciemności, który przekracza granice rozumu.
Kobiece postacie ukazane w Miłosnym piekle są bardzo wyraziste. Czy uważa pan, że współczesne kino potrzebuje takich bohaterek?
Sion Sono: Pozycja kobiet w społeczeństwie zmienia się z dnia na dzień. Jednakże to, co jest na samym dnie kobiecego serca, jest zagmatwaną enigmą, łamigłówką, która czasem może wydać się trudna, a czasem – wręcz przerażająca.
Sion Sono mówi, jak jest (2016)
Dokumentalny metakomentarz poświęcony barwnej karierze Japończyka, którego widz pozna nie tylko jako reżysera, ale i poetę, malarza, performera, pisarza i aktywistę. Arata Osima, syn nestora azjatyckiej awangardy, Nagisy Oshimy, wnikliwie przygląda się Sionowi podczas pracy (m.in. na planie Gwiazdy szeptów) i wykonywania codziennych czynności. Z jego narracji wyłania się obraz zaangażowanego, głęboko wierzącego w siłę sztuki artysty, który odsłania się tu jak nigdzie indziej – zazwyczaj niechętnie udziela wywiadów dziennikarzom.
To dokument poświęcony Pana życiu. Jak czuje się Pan po drugiej stronie kamery?
Sion Sono: To była agonia. Przez niemal rok miałem oko kamery nieustannie przy sobie. Pamiętam to jako czas ciągłej frustracji.
zobacz także
- Steven Yeun: Wstyd, że na inność niektórzy wciąż reagują strachem i nienawiścią
Ludzie
Steven Yeun: Wstyd, że na inność niektórzy wciąż reagują strachem i nienawiścią
- Thomas Vinterberg: „Na rauszu” to bunt przeciwko wiecznej kontroli
Ludzie
Thomas Vinterberg: „Na rauszu” to bunt przeciwko wiecznej kontroli
- Martin Ruhe: Duszą filmu nie jest technologia
Ludzie
Martin Ruhe: Duszą filmu nie jest technologia
- Dariusz Wolski: Mamy szczęście, że pracujemy
Ludzie
Dariusz Wolski: Mamy szczęście, że pracujemy
zobacz playlisty
-
Andriej Tarkowski
02
Andriej Tarkowski
-
Inspiracje
01
Inspiracje
-
Cotygodniowy przegląd teledysków
73
Cotygodniowy przegląd teledysków
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions